czwartek, 27 stycznia 2011

Kurczak Styczniowy

Zacząć miał Kierownik, ale ma swoją jazdę i padło na mnie.
nie lubię gotować, albo nie lubię tego robić zbyt często.
inspiracje do dzisiejszej potrawy były trzy:
1.bolące gardło
2.moja ola całydzieńślęczącanadkorporacyjunymiraportami niewidząca słońca od wielu dni
3.jeść mi się chciało
w osiedla ku kupiłem mięśnie(masculus) piersiowe kurczaka sztuk 1200g, imbir, czochnu główkę
red curry pastę i of kors małe cudeńka czerwone z kapsaicynowym lekarstwem, czyli chilli. do tego genialną hiszpańską paprykę (chciałem, żeby było na czerwono, czerwone lekarstwa najlepiej działają) i limonki sztuk dwie.
podzieliłem mięso odstawiając resztki osiedlowym kotom na tekturową tackę.
szybko marynata:imbir czosnek trochę pasty curry sok z limonki  i resztki natki pietruszki znalezione w lodówce, w ręcznym mikserze bez prądu umplugged.
to do kurczaka i na taras na kwadrans, żeby zająć się sosem.
sos prostacki: cebula, wspomniana czerwona papryka oleum z pestek winogron. usmażyłem. wlałem do miksera wodę, aby wypłukać resztki marynaty i dolałem do duszącej się cebuli z papryką. słąbo czerwone było, więc dodałem przyprawy czerwone nie czytając co to, na pewno była tam harissa.
mięso z tarasu do gara i na maxa krótko smażenie, duszenie, redukcja płynu...takie tam.
ola zrobiła się niespokojna(spadł jej cukier)myślę czas na mnie.
sos do garka z kurczakiem i na 10 minut pyrkolenia.
po dziesięciu minutach nastąpiło magiczne słowo "podano do stołu"
zjedliśmy z ciepłą pitą, wylizaliśmy miseczki i…….nirwana
napisanie tego tekstu zajęło mniej więcej tyle samo czasu co gotowanie i jedzenie
jak to mawiał kolega piszę wolno bo wiem, że wolno czytasz
guten apetit na zimowe chłody

3 komentarze: