piątek, 28 stycznia 2011

Szalona Charlotte
No dobrze..zostałam poproszona a w zasadzie przymuszona do sklecenia
kilku słów i podania przepisu jak umiem najlepiej,choć ciężko się
wpychać między "Mistrze". Ale będzie bez nazwisk,daty przyjścia na
świat,koloru oczu. Zdradzić mogę jedynie, żem blondyna (jakby to miało
kogoś ośmielić...) Całkowicie anonimowo ma być..tak sobie zażyczyłam! Blog
typowo męski bo i profesja męska..nie bez kozery zawód to Kucharz a nie
Kucharka, Fryzjer a nie Fryzjerka. Więc niech się Panowie
wykazują. Zaczynam więc..Podkład muzyczny przygotowany. Ma być z linią
melodyczna. Rozkaz taki, mnie najbardziej pasuje "Within the Realm of a
Dying Sun" Dead Can Dance. Słuchawki na uszy i do gara. Potrzebujemy 50
dkg .mąki, 15 dkg. cukru i kostkę masła, 4 żółtka 1 łyżeczka gęstej
śmietany. Radzę pościągać cały kruszec z łapek bo trzeba to
pozagniatać..z sercem ,delikatnie aż powstanie jednolita kula:) Dzielimy
na dwie równe części i do zamrażalnika. Na dwie godzinki. Możemy zmienić
podkład muzyczny, ja zmieniam. Na Marillion
"Misplaced Childhood". I wtedy jest najgorzej bo zaczynam się
wydzierać..znam płytę na pamięć więc idzie to mniej więcej tak..aj nidź
ju bejbe..coś takiego. I się wyginam do tego jeszcze..jak umiem
najlepiej, po całej kuchni. A w oddali słyszę - Mamo nie
śpiewaj, prosimy :). Przerywam śpiew i zaczynam obierać
jabłka-kilogram
potrzeby. Potem na tareczce (grube oczka, panie wiedzą o czym
mówię). Paluchy oczywiście poranione. Krew się leje do jabłek. No cóż, taki
los. Tamujemy krwawienie. Najlepsze są plastry ze Spider-manem. Ostatnio tylko
takie posiadam w apteczce. teraz bierzemy się za przygotowanie
blachy, nasmarować masełkiem, posypać bułeczką tartą. I możemy wyciągać  
ciasto z lodówki .Pierwsza część potrzebujemy rozwałkować (jak się
da..mnie się nie daje, ja w łapkach ugniata, żeby ciepła dostało) i
wygniatamy tym blachę. Krok następny to nakłucie ciasta widelcem..ale nie
wiem po co? Co to daje? Nieważne. Na ciasto lecą jabłka z krwią (hi hi)..i
duża dawka cynamonu..zaznaczam dużo bo ja lubię cynamon. Pamiętam
oczywiście, że blog męski i rządzi tu chilli i czosnek ale nie tym
razem. Walimy cynamon. Aaaaa..i wanilia oczywiście. Jak mogłam zapomnieć, że
jeszcze białka (od tych żółtek które wpadają do ciasta) trzeba ubić z
cukrem waniliowym. Wanilię też lubię więc ucieram jeszcze laskę
prawdziwej. Następuje zmiana płyty. Teraz króluje ABBA..teraz mnie nikt
nie jest w stanie uciszyć, przed oczami mam Meryl Streep jak się wije w
tej Grecji,jak biega po pomoście w przykrótkich galotach. I marzę, że
Agent Jego Królewskiej Mości był moim byłym kochankiem. Ale do rzeczy..do
ciasta. Mamy spód..z tym widelcem pokuty m , jabłka z cynamonem (DUŻO), i
białka z wanilią.Teraz następuje apogeum przyjemności. Drugą część ciasta
ścieramy (bez krwi) na tarce na to co mamy w blaszce. I do piekarnika na
180/40 min.max. Po wyjęciu i ostudzeniu ja sypię cukier puder..najlepiej
wyglądają dziecięce buzie usypane biały proszkiem (nie mylimy z kreską na
lusterku). Pragnę zaznaczyć (jak to ładnie zabrzmiało), że ja nie jadam tego co
zrobię..tylko karmię się widokiem..rozpalał zmysł wzroku. Rozanielone
buziole, oczy na kota ze Shreka, i cichuteńkie kwilenie-Mamo mogę
jeszcze, ociupinkę, odrobinkę, na gryzka.???? i blacha znika. Jak się jeszcze
rozniesie po blokowym korytarzu to tworzy się kolejka z talerzykami. Jak
ja to lubię. Wprost uwielbiam. Kończy się płyta. Proponuję Cocteau Twins
"Heaven or Las Vegas"..ale to do sexu , na wieczór. Nie wiem co z tego
będzie..ale niech się rozwija:) Pozdrawiam:)

5 komentarzy:

  1. sorry, ale wymiękłem
    kurna jestem cienias w kuchni, czyba zostanę ginekologiem

    OdpowiedzUsuń
  2. ginekologia to nuda
    będę blacharzem, albo lakiernikiem
    będę klepał stare bryki(kto czyta ten wie)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja mam cały czas przed oczami kręcenie bioder po kuchni i reszty przepisu nie czytam ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. kali lubić biodra kobieta krecić tyłek

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty nabuchondozor, a jak słuchasz sleyera to co gotujesz ?

    OdpowiedzUsuń