środa, 9 marca 2011

OWOCE MORZA KLASYCZNIE, ALE Z NIESPODZIANKĄ

Właściwie nie ma w tej potrawie wielkiej filozofii, ale oto chodzi w gotowaniu na bani.
Robaki do rondla wraz z czosnkiem, odrobiną wody (20 ml) i oczywiście z winem, ale.... nie białym tylko rose (Pan Paweł podpowiedział) do tego odrobina natki pietruszkowej i gaz na 1/3 mocy.
Chwila duszenia, dolewamy wina, dusimy, dolewamy, dusimy.
Teraz czas na redukcję, czyli esencjonalny sos. To jedyny moment wymagający skupienia. Skupiamy się więc.

Bagietka do połamania, kieliszki do naszego ulubionego wina zielonego z Portugalii (vinho verde). Wino z lodówki czas wyjąć, otworzyć, nalać i do lodówki (wiadomo).

Jemy popijając, popijamy jedząc, słuchając Shade ;-)

Suplement Pana Pawła:

do owoców morza polecam, co może zaskoczyć...różowe wino Cecios z Rioja w Hiszpanii...wiele osob nie docenia win różowych mówiąc o nich "ni pies ni wydra", myśląc, że powstają one w wyniku mieszania białych i czerwonych win (owszem niejedno takie roze powstało na paru imprezach, w których brałem udział) o ile jednak lepiej brzmi "wino jednej nocy". Określenie to bierze się z czasu w jakim skórki czerwonych winogron pozostają w styczności z sokiem z wina ( od 6 do 18 godzin) po czym są usuwane. Nasycenie barwy zależy od właśnie długości tego okresu. To konkretne wino powstało z winogron Garnacha, nazywanych we Francji Grenache. Jest delikatnie wytrawne z przyjemnie szczypiącą język i podniebienie goryczką. Podawać schłodzone, osobiście traktuję wina rose bardzo brutalnie - wprost z lodówki.
Na zdrowie! 

6 komentarzy: